Relacja z turnieju 13 II 2016 w Krakowie

Tekst z cyklu wspominkowych, gdyż od imprezy w Krakowie minęły lekko ponad 2 miesiące. Ludzka pamięć bywa zawodna i wątek zwyczajnie „uciekł” mi z horyzontu, aby powrócić właśnie dziś 😉 W mieście królów Polski turnieje odbywają się stosunkowo rzadko, ale gdy już pojawia się okazja spotkać znajome twarze, to nie sposób nie napisać o tym paru słów Zwłaszcza, że impreza zgromadziła nie tylko ludzi z lokalnego środowiska, ale też ze Śląska (liczna reprezentacja), Warszawy (duet) czy… z Czech (trio)! Ja przybyłem na miejsce z Pomorza (solo)

12 lutego, a więc dzień przed turniejem, odbyło się tak zwane blatowanie. W kilka osób, zręcznie przemykając się między zawodnikami Capoeiry (odbywali wieczorny trening), rozłożyliśmy wszystkie blaty, pozostawiając sobie prace nad makietami na sobotni poranek. Inna sprawa, że tuż przed pierwszym gwizdkiem chłopaki ze śląskiej ziemi pomagali jak mogli, by wszystko na tych stołach ładnie wyglądało Najbardziej zapadł mi w pamięć uwijający się między blatami Leszczyk, który z pietyzmem układał przywiezione przez siebie makiety. Nie on jeden wspierał ostatni etap przygotowań

Same stoły moim zdaniem prezentowały się okazale, a ich źródła były… wszelakie. Od prywatnych zasobów graczy poprzez makiety od sponsora (Esgraf – zasiliły krakowską bazę terenową), czy w końcu nie tak mało przecież budynków czy murków od organizatora, Pietii. Grałem na trzech różnych stołach i każdy był inny, jak dla mnie spoko Gościliśmy w Krakowie przy ul. Grunwaldzkiej 5, w znanym graczom MDK. Miejsca było akurat

Na rozruch przyszło mi się zderzyć z hordą Kaledończyków Heretica, który określił się mniej więcej słowami: „sportowy, powergamerski, ale nie oszukuję”. Moje Acontecimento zostało zasypane czapkami (misja Frontline), w dodatku dość szybko straciłem oficera, ale w kluczowym momencie gry zdobyłem ważny przyczółek w strefie rywala i starcie skończyło się zdobyciem 6 punktów do 9 punktów Ślązaka. Z ciekawszych pojedynków mogę przypomnieć chociażby walkę rannego McMurrough’a z Regularnym, który w walce wręcz, tłukąc pistoletem, wyturlał krytyka! Najemnika uratował wyłącznie fakt, że sam także rzucił „krytycznie”.

Podejście numer dwa to gra z sympatycznym człekiem o pseudonimie Gniła, dowodzącym Neoterrą. Gra (Supplies) miała w sobie nieco tego specyficznego komizmu, charakterystycznego dla niektórych starć w Infinity. Rywal dość szybko przejął antenę po prawej stronie stołu i chcąc schować swój link Fizylierów przed moim snajperem, okopał ich za pobliskim kontenerem. Wyglądało to na dzieło…przypadku, które sprawiło mi naprawdę nie lada zagwozdkę 😉 Nie dość, że była to wymarzona pozycja obronna, to jeszcze damy i dżentelmeni z tej załogi mieli piękny podgląd na kolejne dwie anteny wzdłuż środka stołu. Pół gry próbowałem ich stamtąd wyjąć na różne sposoby. Bez HMG i bodajże spitfire (spec opsa) Fizylierzy stracili nieco rezonu, ale nadal sypali ze swoich combi gdzie popadnie, zwłaszcza w ARO. Kostki płatały straszne figle – kolejno kilka krytyków na trafianie jednostek Gniły, by w kluczowym momencie starcia rzucić na kolejnych 4 rozkazach Nagą-hakerem cztery razy pod rząd 20 na WIP! W końcu, gdy mój infiltrator odczołgał się ranny od konsoli, skoczek nie zdążył przejąć od niego znaleziska, gdyż zatrzymał go… las i 4-2 ruchu. Zabrakło jednego rozkazu i zostałem z 2 dużymi punktami 😉 Akcją meczu było rozprawienie się z Aquilą HMG. Piechur zajął dobry przyczółek w połowie stołu, ale tutaj w ARO kontrowała wspomniana Naga, czająca się na śmiałków z wnętrza budynku (drzwi wyłącznie od strony Acontecimento). Trafienie krytyczne na Oblivion i krytyczny reset w reakcji. W swojej turze Naga odpala Basilisk i unieruchamia Aquilę. Z flanki wpuszczam Kirpal Singh’a, który najpierw rozprawia się z Trauma-Doc, by po chwili wypalić z pistoletu szturmowego w stronę głównego celu, który stał w bezruchu.

Ostatnie starcie poszło zupełnie nie po mojej myśli, a mierzyłem się z Leszczykiem i jego USAriadną w ramach Quadrant Control. Tutaj niespecjalnie jest o czym pisać, gdyż najpierw grę ustawił Grunt, a potem… ekhm. Gra z cyklu „kiedy rewanż”? 😉

Pula nagród cieszyła niejedno oko. Modele spakowane w pudełka i blistry, wpinki, żetony, naszywki czy karty dawały pewność, że nikt nie wyjdzie z pustymi rękami Jeden z czeskich graczy został wyekwipowany w pamiątkowy plakat z podpisami uczestników i organizatora. Pomimo zajęcia odległej pozycji bawiłem się dobrze :)

Tradycyjnie podziękowania należą się organizatorowi, Pietii, który W KOŃCU się zmobilizował i wziął za bary z tematem turnieju na 23 graczy, co w Krakowie jest wynikiem rekordowym (pod względem frekwencji). Podczas tej eskapady poznałem kilka osób ze śląskiego środowiska Infinity, a pomógł w tym głównie fakt, że to właśnie z nimi rozegrałem wszystkie starcia Fajnie było też spotkać graczy krakowskich, z którymi w większości znam się od kilku lat i już trochę turlaliśmy kostkami. Przyjezdni dość szybko rozeszli się po samochodach i środkach transportu wszelakiego, a szkoda, bo była okazja posiedzieć w jakiejś knajpie. Cóż, widocznie nie chcieli się integrować z Krakusami. Nie to nie 😉

Wracając z organizatorem jego autem o włos rozminęliśmy się z poprzedzającym nas pojazdem, który gwałtownie zahamował. Piotr niczym rasowy kierowca WRC minął niespodziewaną przeszkodę, wzbijając się na kolejny poziom umiejętności (jazda po dość wysokim krawężniku). Przecież za mało się dziś działo, by nie mogło stać się coś jeszcze 😉

Poniżej możecie zapoznać się z przykładowymi zdjęciami, link do pełnej galerii znajduje się na pod tekstem:

Regularni pod wodzą Indigo (Acontecimento Shock Army)
Morat Aggression Force
Haramaki Zensenbutai (Japanese Sectorial Army)
Intel (Caledonian Highlander Army)
Order Sergeant (Military Orders)
Chandra (Aleph)

Kraków – czekam na więcej

Spisał: Ranger
Foto: Pietia, Ranger
Link do galerii: klik!

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Website Powered by WordPress.com.

Up ↑