Infinity Code One N4 – pierwsze wrażenia po lekturze

Cześć po dłuższej przerwie! Minęło dobrych kilka miesięcy, odkąd Corvus Belli wypuściło na rynek swój sztandarowy projekt – N4! Z pewnością niejeden gracz Infinity wiązał z tym wydarzeniem wielkie nadzieje i słusznie. Pośród kilku kluczowych kwestii, na które liczyłem w związku z debiutem nowej edycji, była sprawa uproszczenia startu dla osób zainteresowanych systemem. Infinity nigdy nie należało do banalnych gier, a w mojej (i nie tylko mojej) ocenie brakowało łatwo przyswajalnego elementu wprowadzającego nowicjuszy do tego uniwersum. Czy coś się w tej materii zmieniło?

W dzisiejszym tekście podzielę się z wami pierwszymi wrażeniami odnośnie Code One, którego wydanie stało się zwiastunem nadejścia Infinity N4. Zwiastunem ważnym, ponieważ wstępnie nakreślającym, czy czeka nas rewolucja czy też raczej ewolucja znanych nam zasad.

Na początku formalność. Code One NIE JEST nowym bitewniakiem ani nową grą. Jak informuje nas na stronie internetowej Corvus Belli, produkt ten jest uproszczoną wersją Infinity zachowującą tego samego, dynamicznego ducha. Mamy więc do czynienia z ni mniej, ni więcej jak Infinity, tylko w innej odsłonie. W raporcie-podsumowaniu 20 lat działalności Corvus Belli jako firmy produkującej gry pojawia się jeszcze dopisek casual sugerujący, że nie kładzie się tu nacisku na grę kompetytywną, a zwyczajne, towarzyskie nauczanie reguł Infinity. Takie rozwiązanie bardzo mi się podoba 🙂

Code One ukazało się światu w trudnym czasie. Sądzę, że każdego z nas skutki pandemii dotknęły przynajmniej w minimalnym stopniu. Okres ten stanowi duże wyzwanie nie tylko dla producentów, ale i graczy. Restrykcje dotyczące działalności sklepów czy domów kultury, a także te obejmujące spotkania grup osób sprawiły, że scena turniejowa w znanym nam kształcie w zasadzie zamarła. Owszem, jakaś część ludzi „uciekła” w TTS i prowadzi boje w wirtualnej przestrzeni, ale trudno nazwać to typowym graniem w bitewniaki. Właśnie wtedy pojawił się Code One i… nie było komu w niego grać. Ominęły go wnikliwe recenzje czy blask fleszy nie tylko z powodu pandemii, ale i dużych oczekiwań środowiska odnośnie N4. Gracze chcieli poznać już pełnowartościowy produkt, a nie „wersję demo”, stąd i przełożyło się to na w moim odczuciu mniejsze zainteresowanie. Code One stało się zatem kolejnym etapem na drodze do celu, ale czy rzeczywiście zasłużyło na tak mało? Choć wydaje się, że premiera przeszła bez większego echa, to ów podręcznik był bardzo potrzebny i cieszę się, że ekipa Corvus Belli zrealizowała ten pomysł.

Głównym zauważalnym atutem Code One jest wprowadzenie nowych graczy do Infinity w sposób o wiele bardziej przystępny (i powiedzmy sobie szczerze – trochę bardziej zaawansowany) niż kilka najprostszych scenariuszy, które pojawiały się w zestawach z dwiema armiami (Icestorm, Red Veil, Coldfront, Wildfire, Kaldstrom). Oczywiście – te misje także przybliżały najbardziej podstawowe założenia mechaniki i były potrzebne, jednak Code One to nowa, długo oczekiwana jakość, która w końcu w sposób klarowny systematyzuje wiedzę o najważniejszych założeniach Infinity. Twórcom, przynajmniej tak to sobie wyobrażam, przyświecało możliwie najpełniejsze ułatwienie pierwszych kroków tak, by nowicjusz z jednej strony nie czuł się przytłoczony ciężarem wielu zasad specjalnych, z których tytuł ten przecież słynie, ale z drugiej zaciekawił go ten system, a gracz mógł poznać urok dynamicznych starć, będących znakiem rozpoznawczym tej marki. Utrzymanie początkowego entuzjazmu i przekucie go w dalsze zainteresowanie systemem – czy tak to sobie wymyśliło Corvus Belli?

Po dwukrotnej lekturze Code One wszystko wskazuje na to, że tak. To Infinity w wadze lekkiej, fit, dające poczuć klimat gry i gwarantujące wachlarz rozwiązań większy niż zupełnie podstawowe misje z zestawów. Widać to chociażby na raportach bitewnych z Code One na YouTube, gdzie rozgrywka dosłownie płynie w rytmie znanym nam z pełnego wariantu Infinity. Wygląda więc na to, że Hiszpanie znaleźli złoty środek i rozsądnie pogodzili konieczność ograniczenia zasad na start z zachowaniem miodności gry, wyłuskania tego co najlepsze i spakowania tego do poziomu startowego. Nowy gracz nie ugrzęźnie w procesie decyzyjnym po wyjęciu ludzików z pudełka, a zarazem ilość opcji czy alternatywnych zagrań, z których można wybierać, pozostaje na satysfakcjonującym poziomie. To uznaję za główny sukces Code One.

Wolumen odświeżonego, skróconego podręcznika wydaje się w porządku i tu całokształt oceniam pozytywnie. Kolejne strony przerzuca się z przyjemnością, a nie z przymusem. Wiele z nich ozdobionych jest wysokiej jakości ilustracjami obrazującymi w praktyce zasady, o których w danym momencie czytamy, nawet z uwzględnieniem różnych wyników na kostkach dla podobnych sytuacji. Tak więc to również się udało: jest tu miejsce na tekst, ale nie zabrakło przestrzeni dla obrazu. To jest potrzebne nowicjuszom, na przykład przy opisie akcji i rzutach face to face, gdzie Corvus Belli doskonale obrazuje, że czasem nie wystarczy po prostu zdać testu, ale ten sukces na kostce musi jeszcze przebić rzut rywala. Producent gry unaocznia to także w formie graficznej. Nie czytamy tu więc od deski do deski setki stron, tylko fragmenty zasad są przeplatane wizerunkami postaci i działań wprost z gry. Odciąża to głowę przy poznawaniu mechaniki i pozwala posiłkować się przykładami poza suchą teorią, przy okazji przedstawiając pierwsze jednostki oraz bronie dostępne w Infinity. Co ważne, Code One utrzymany jest w tym samym stylu, co docelowy, pełnowymiarowy N4. Jest to skonstruowane tak, jak gdyby N4 było naturalnym przedłużeniem omawianego tytułu. Ułatwia to dalszą naukę, ponieważ w toku lektury przyzwyczajamy się do sposobu pisania zasad i ich układu na tle całego podręcznika. Język obu książek na pierwszy rzut oka także wydaje się spójny.

Nie można zapominać o koronnym argumencie – Code One jest kompatybilny z najnowszą edycją Infinity. Innymi słowy to, co wyniesiemy z nauki grając w prostszą wersję, ma zaowocować i być zgodne z tym, czego dowiemy się później w N4. Generalnie tak jest, a przy tej złożoności zasad nawet drobne odstępstwa nie zepsują pierwszego, dobrego wrażenia.

By nie było zbyt cukierkowo, mam też pewne zastrzeżenia odnośnie Code One i nimi również chciałem się podzielić. Największym z nich jest bardzo zawężony wybór frakcji. Doprawdy, nie umiem tego logicznie uzasadnić i obronić. Nowicjusz, po otwarciu podręcznika, szybko dowiaduje się, że jego wybór w Code One został ograniczony do: PanOceanii, Yu Jingu, O-12 i Kombinatu. Nawet i tu nie wszystkie modele z tych armii mają swoje zasady, ale trzymamy się idei uproszczenia, więc w tym sensie to okej. Problem pojawia się w momencie, gdy ktoś zdążył już zakupić figurki innej armii i wtedy z pewnością dopyta: „a co, jeśli gram Tohaa albo Haqqislamem”? Co mu powiedzieć?

Może jest coś, o czym nie wiem i nie poznałem motywacji autorów w tym względzie, ale trudno powyższy pomysł nazwać przemyślanym. Mówimy o debiutującym tytule, któremu w tym aspekcie jak gdyby poświęcono za mało uwagi. Z tej perspektywy Code One jawił się w momencie premiery jako przedłużenie akcji reklamującej Wildfire+Beyond oraz Kaldstrom+Beyond (podczas gdy w momencie publikacji tego tekstu, kilka miesięcy po premierze, na rynku pozostał w zasadzie tylko ten drugi, a pierwszy z nich to już oficjalnie oddzielne zestawy z osobnymi armiami). Miniatury z tych zestawów pasują idealnie do koncepcji Code One i jest on jak garnitur skrojony na ich miarę. Problem polega na tym, że w Infinity armii jest więcej. Wystarczyło dołożyć kilka stron dla pozostałych frakcji występujących w grze. Odejmując część fabularną byłoby to do zrobienia. Wilk byłby syty i owca cała, a tak pozostaje lekki niesmak, że pomysł ledwie czterech stron konfliktu jest trochę z kapelusza.

Sprawę w swoje ręce wzięli gracze, którzy dopisali zasady Code One dla pozostałych frakcji i są one dostępne w internecie. Brawa dla tych ludzi za chęci do działania, ale to nie tak powinno wyglądać. Pocieszającym jest fakt, że Corvus Belli albo zreflektowało się po czasie albo też tak to sobie wymyślili od początku – podczas filmowej zapowiedzi, opublikowanej przy okazji premiery najnowszego Military Orders Action Pack, pojawia się wzmianka o nadchodzącym zestawie dla dwóch graczy (Corregidor vs Kosmoflot), dodającym jednocześnie Nomadów i Ariadnę do Code One. Debiut produktu? Według zapowiedzi Hiszpanów to sierpień 2021.

Podczas rozważań na temat obu tytułów nie mogłem opędzić się od jeszcze jednej myśli. Czy nie byłoby lepszym zagraniem zaimplementowanie założeń Code One do głównego podręcznika N4 i wydanie wszystkiego jednym sumptem? Wtedy najpewniej byłby dostęp do wszystkich frakcji, a właściwe N4 stałoby się naturalnym etapem, tyle że kilkadziesiąt stron dalej, a nie w podręczniku leżącym obok. Może Code One zyskałby w tym sensie, że jego rozpoznawalność pośród graczy byłaby lepsza? Uważam, że summa summarum dobrze się stało, że do tego nie doszło. Początkujących łatwiej zachęci mniejszy gabaryt Code One, a po połączeniu obu tytułów w jednej książce jej grubość byłaby o wiele bardziej odczuwalna dla wszystkich, bez względu na staż.

Samo Code One prawdopodobnie nie zainteresuje powszechnie graczy z większym stażem w Infinity, nie licząc oczywiście Warcorów czy organizatorów gier demo. Powód tego jest bajecznie prosty – doświadczeni pasjonaci najszybciej przesiądą się na pełne N4 (lub już to zrobili), a poza tym Code One nie przewiduje żadnych specjalnych rozwiązań turniejowych. Nie zaoferuje im więc nic ponad to, co już poznali lub poznają podczas przyszłych gier w N4 oraz ITS. Nie można tego traktować jako minus, w żadnym względzie. Code One ma trafić zwłaszcza do tych, którzy spośród dziesiątek rozpoznawalnych bitewniaków patrzą z zainteresowaniem w kierunku Infinity, jednak jeszcze nie powiedzieli mu ostatecznego „tak”.

Podsumowując: uważam, że dobrze się stało, że Corvus Belli opracował Code One. Kibicuję tego rodzaju projektom, które pozwalają spokojnie zapoznać się z rdzeniem produkcji, dając graczowi poczuć ducha gry i nie zmuszając go do błyskawicznego rzutu w głęboką toń rozbudowanych zasad. Osobny podręcznik do Code One liczący 104 strony (z okładkami), z kluczowymi zasadami i ciekawymi ilustracjami jest łatwiej przyswajalny dla zaczynających z systemem, który na spokojnie mogą ogrywać się na tym prostszym poziomie, nim wyruszą w dalszą wędrówkę do pełnej wersji Infinity. A następny etap z tego punktu jest na wyciągnięcie ręki, bo posiadając już własne modele i znając kluczowe założenia rozgrywki jesteśmy bardzo blisko N4. Bliżej niż sądzicie 🙂 Nie zapominajmy, że podręcznik z pełnymi zasadami to „tylko” kilkadziesiąt stron więcej, stąd Code One nie jest broszurką dokładaną do zakupów. Dla starych wyjadaczy tego systemu tytuł ten stanowić będzie raczej ciekawostkę lub kompaktową formę wdrażania zainteresowanych grą.

Nowy pomysł Corvus Belli stanowi ważne ogniwo w nauce zasad. Staje się przyjazną akademią dla początkujących, skuszonych wizją gry w Infinity, którzy może i chcieliby poznać bliżej to uniwersum, ale blok tekstu z czasów N2 lub N3 skutecznie ich przed tym powstrzymywał. Obstawiam jednak, że tylko ułamek interesujących się bitewniakami pozostanie z Code One na dłużej, bez przesiadki na N4. Nowy tytuł to przestrzeń, w której poznajesz zasady gry i wybierasz – idziesz naprzód po pełną pulę lub bez żalu kończysz przygodę ze świadomością, że spróbowałeś i to nie jest to. Drzwi prowadzą w lewo lub w prawo, a pozostając w tej sali na dłużej może przestać być wygodnie.

Moje obawy na dziś dotyczą przede wszystkim słabej rozpoznawalności tego małego Infinity, zwłaszcza po premierze N4 (i w dobie pandemii). Wiele będzie zależeć od nastawienia lokalnych graczy i tego, czy znajdzie się miejsce dla Code One. Trudno na dziś wróżyć temu tytułowi spektakularnego sukcesu, natomiast niezmiennie trzymam kciuki za to, by jak najlepiej spełniał swoją misję. Jakie owoce przyniesie Code One środowisku Infinity? Dowiemy się tego, gdy pandemia ustąpi, a gracze wrócą tłumnie do stołów i sklepów.

Następny tekst o Infinity będzie o podręczniku z zasadami do N4. Celowo nie zdradzałem swojej opinii na temat jakości i zmian w samych zasadach, pozostawiając to na później jako opus magnum.

Zachęcam do śledzenia wpisów i zaglądania na bloga 🙂 Jeśli chcecie być na bieżąco z publikowanymi treściami, to podczas dodawania komentarza jest możliwość aktywowania opcji  „powiadamiaj mnie o nowych wpisach przez e-mail”. Pod artykułami są także przyciski dla Facebooka i Twittera, w razie gdybyście chcieli podać tekst dalej, za co z góry dziękuję. Blog dostępny jest pod skróconym adresem https://kurierkaledonski.com (na razie to tylko przekierowanie, może z czasem ustawię na stałe) 🙂

A gdyby ktoś pytał, czemu jeszcze nie ma mnie na Facebooku, to spieszę z odpowiedzią: algorytmy portalu w ciągu tego tygodnia zablokowały mi najpierw jedno, a potem drugie założone konto. Widzę komunikat o naruszaniu standardów społeczności, ale których i w jaki sposób – nie wiadomo. Także na razie muszę obyć się bez FB.

Pozdrawiam!

2 myśli w temacie “Infinity Code One N4 – pierwsze wrażenia po lekturze

Add yours

  1. Dobrze zobaczyć Kuriera z powrotem 🙂

    Jeśli chodzi o meritum tematu: mam problem z Code One. Początkowo byłem bardzo podekscytowany ideą. Mniejsza skala, szybsza rozgrywka – pomyślałem sobie że to idealny sposób na dema oraz szybkie turnieje. Po premierze jednak dostrzegłem wady: tylko 4 dostępne frakcje, ograniczona liczba jednostek, a same zasady w sumie nie różnią się tak bardzo od podstaw N4. Nie pomogła również premiera w czasie pandemii: bo skoro i tak wszystko zamknięte i ludzie siedzą w domach, to po co grać w wersję „demo” zamiast poczekać na pełnoprawne N4?

    Robiłem jedno demo w okresie po premierze Code: One a przed N4. Koniec końców użyłem części zasad C1, a pokazowe rozpiski zrobiłem z „normalnego” Infinity. Teraz, z pełnym N4, już nawet nie będę musiał robić takiego „składaka”. Normalne 150 punktów sprawdza się lepiej do pokazu niż C1 (chociażby dlatego, że nie muszę mówić zainteresowanym „sorry, są tylko 4 dostępne armie”).

    Do kogo więc koniec końców skierowane jest Code One? Szczerze mówiąc nie wiem. Infinity (nawet w wersji C1) nie jest luźną grą w stylu „beer and pretzel”. A jeśli już podejmujemy się poznania gry i zasad – równie dobrze można zacząć od razu z N4. Osobiście nie widzę w C1 nic, czego nie pokrywało by zwykłe Infinity.

    1. Dzięki. Coś tam jeszcze zdążę o Infinity (i nie tylko) napisać 🙂

      Ograniczenie do 4 armii to niestety bolączka Code One. Tak to wydali i poszło. Ja też nie rozumiem, co kierowało ludźmi odpowiedzialnymi za tę decyzję. Kilka stron więcej o pozostałych frakcjach to przecież nie był problem, a takim ruchem sami zawęzili sobie pole manewru przed sierpniową premierą. Tych dwóch nadchodzących armii w aktualnym Code One nie ma. Czeka ich więc aktualizacja podręcznika i to całkiem szybka, mając na uwadze młodość tego tytułu.

Dodaj odpowiedź do Ranger Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Website Powered by WordPress.com.

Up ↑